Rozdział 20. Odwiedziny.

(Rozdział zawiera przekleństwa - ocenzurowane - przed przeczytaniem proszę skonsultować się z własnymi myślami czy jest to dla was odpowiednie. W razie udzielenia odpowiedzi "nie" proszę o wyłączenie.)

- Cudowny jest! - pisnęła uradowana Ginny, kiedy z Harrym i Percym przyszli zobaczyć pegaza.
- Słyszałeś szefie?! Słyszałeś? - odezwał się omawiany w myślach Percy'ego.
- Dobra Mroczny, bo popadniesz w samozachwyt - półbóg roześmiał się słysząc pegaza w swojej głowie.
- Szefie zabieramy ją do obozu po misji okej? Tego w okularach też można, bo nie wygląda jak by chciał ją puścić samą. - Percy na te słowa przekręcił oczami. Przez dziurę w podłodze wpadła czarna sowa Harry'ego, która usiadła mu na ramieniu, przekrzywiając lekko łepek wpatrzona w pegaza.
- Mroczny to twój nowy towarzysz - powiedział Percy - tylko nie zgorsz jej swoim zachowaniem.
- Szefie ja zawsze jestem grzeczny - pegaz się oburzył i próbował zrobić urażoną minę. - Ciesz się, że nie mam brwi i nie mogą ci rzucić spojrzenia pogardy. 
    Harry z Ginny usłyszeli tylko prychnięcie zwierzęcia i zobaczyli jak odwraca się zadem do ich kolegi. Z jego miny nie mogli wywnioskować przebiegu rozmowy bo wyglądał równocześnie na zszokowanego i próbującego powstrzymać śmiech.
- Idziemy - rzucił krótko do czarodziejów i wyszedł z pomieszczenia.

    Spokojną sielankę na statku przerwał okrzyk Leo z głośników: "Mamy towarzystwo!" Każdy wynurzał się ze swoich pokoi lub z miejsc gdzie akurat przebywał by zebrać się na pokładzie. Rozglądali się dookoła gdy zobaczyli jak wzdłuż statku po niebie mknie czarna smuga.
- Ku*wa - syknął Harry - a ten czego tu?
    Herosi spojrzeli na niego ze zdziwioną miną.
- Znasz tego kogoś? - spytała Annabeth.
- Osobiście nie, ale wiem kim jest.
    Smuga zbliżyła się do statku i przedostała się na pokład. Kiedy dotknęła podłogi zamieniła się w człowieka odzianego w czarną pelerynę z kapturem i maskę zakrywającą twarz.
- Harry Potter - powiedział z drwiną - w towarzystwie zdrajców krwi i szlam.
     Półbogowie nie zrozumieli o co chodzi przybyszowi, ale ton jego głosu i sposób w jaki się wypowiadał dały im jasno do zrozumienia, że nie są to odwiedziny przyjaciela.
- Jakiś problem? - zbulwersowała się Ginny. - Widzę, że uważasz się za kogoś lepszego, a tak naprawdę jesteś zerem pod butem Voldemorta. Pie*rzony śmiercożerca od siedmiu boleści.
- Zamknij się i nie zwracaj się do mnie takim tonem zdrajczyni krwi - ostatnie słowa wypluł jakby były klątwą - albo pożałujesz swojego zachowania.
     Harry słysząc jego słowa przesunął się przed swoją dziewczynę zasłaniając ją własnym ciałem. Nie wiedział czego można się po nim spodziewać, a nie chciał jej narażać.
- Już wolę być zdrajcą krwi niż popierać tego popaprańca Voldemorta! - Ron wykrzyczał w stronę śmierciożercy, a Hermiona mocniej wtuliła się w jego ramię. Harry'ego zaskoczyło, że Ron pierwszy raz wypowiedział imię Czarnego Pana bez widocznej oznaki lęku.
- Zamknij ryj ruda szlamo! Twoje usta nie są przeznaczone do wymawiania jego imienia! Nie jesteś godny! - głos śmierciożercy drżał od narastającego gniewu, a oni powoli wyczuwali nadchodzący pojedynek. Harry kątem oka zauważył jak Percy z Jasonem wyjęli swoje miecze i czekali na jego znak. Jednak czarodziej postanowił rozegrać to pokojowo i utrzymać rozmowę by dowiedzieć się jak najwięcej.
- Czego chcesz? - wydusił w końcu z siebie.
- Najchętniej zabiłbym cię Potter na miejscu jak stoisz - odrzekł - ale wobec ciebie są inne plany.
- Jak zwykle - prychnął. - Czego innego spodziewać się po Voldemorcie.
- Zostałem wysłany z propozycją.
- Już się domyślam nawet jaką - Harry uśmiechnął się chłodno.
- Czarny Pan daje ci jeszcze jedną szansę na przyłączenie się - zaczął śmierciożerca - jak widzisz jest bardzo łaskawy, mimo że zniszczyłeś jego horkruksy.
- Moja odpowiedź brzmi nie. Nigdy się nie zmieniła i się nie zmieni.
- Potter wiedziałem, że jesteś głupi, ale nie sądziłem, że aż tak. Sam wiesz, że teraz w grę wchodzą inne moce niż sama magia.
- Uwierz mi, że rozumiem, ale to wy jesteście nie kumaci skoro tyle razy mówiłem "nie", a wy dalej to samo.
- Tym razem nie uda wam się pokonać Czarnego Pana - roześmiał się szyderczym śmiechem - myślicie, że wiecie jak go pokonać. Wiem gdzie zmierzacie. Do Rzymu - odparł ku ich zdziwieniu. - Wasz cel podróży jest bezcelowy. Nie wyjdziecie stamtąd żywi.
- Skąd ty... - zaczął Percy.
- Jak już mówiłem w grę nie wchodzi tylko magia. Czarny Pan nie będzie władał tylko czarodziejami.
- Co masz na myśli? - spytał podejrzliwie Harry.
- Rodzina musi być idealna Harry Potterze. - śmierciożerca powiedział chłodno. - Nie może być w niej szlam i zdrajców. Nie tylko wśród czarodziejów są chwasty do wyrwania - popatrzył w stronę półbogów.
- Myślicie, że jesteście bezpieczni, ale my widzimy każdy wasz krok. Wszystko układa się zgodnie z planem - zaśmiał się i zamienił w czarną smugę. Przeleciał przez pokład z ogromną prędkością i wyleciał za burtę, zostawiając herosów i czarodziejów z natłokiem myśli.
- No to się porobiło - podsumował Jason.
- Damy radę - powiedział Harry z przekonaniem, a Percy kiwnął mu głową na potwierdzenie.
- Wiedzą gdzie zmierzamy, a mimo wszystko nas nie atakują. Tak jakby sam Voldemort chciał żebyśmy dotarli do kawałków jego duszy - Annabeth na nich popatrzyła z pytającym wzrokiem.
- To oznacza jedno - odparł Harry - jest pewny swoich zabezpieczeń. I tego, że nie wyjdziemy stamtąd żywi - dodał po cichu tak, że tylko Ginny go usłyszała.

Komentarze