Rozdział 17. Łowca dusz.

- Szybko, za to drzewo! - wydyszał Harry padając na ziemie za zwalonym pniem.
- Było blisko - odpowiedział równie zmęczony Percy.
- Możesz mi powiedzieć co tu robisz? - spytał czarodziej.
- Sam chciałbym to wiedzieć - powiedział równie zdezorientowany heros. - Czasami tak bywa w moim świecie, że śnimy o misji, ale co ty tu robisz - przeniósł wzrok na Haryy'ego - to nie mam pojęcia.
- Świetnie - powiedział z goryczą Harry - nawet nie wiesz jaki miałem wspaniały sen.
- Musisz się przyzwyczaić - syn Posejdona w odpowiedzi wyszczerzył się do Harry'ego, ale zaraz spoważniał. - Co robimy?
     Nikt nie znał jego prawdziwego imienia. On sam nie zwracał na to uwagi. Lubił mówić o sobie Łowca mimo, że nazywali go różnie. W ręku dzierżył duży łuk pokryty szronem. Na jego końcach znajdowały się rzeźbione głowy hydry. Wszędzie gdzie się pojawił temperatura spadała poniżej zera, a otoczenie przenikał ogromny chłód. W kołczanie zamiast strzał nosił niebieskie róże podobnie jak jego rodzeństwo. Każdy miał przypisany kolor dla siebie. Sięgnął powoli ręką za siebie po jeden z kwiatów. Pogładził ją lekko palcem po płatku, a ta posłusznie przybrała kształt strzały, którą nałożył na cięciwę naciągając ją powoli, aż kciukiem dotknął ust. Uśmiechnął się lekko. Zaczynał łowy.
    Usłyszał obok siebie cichy szmer. Nie musiał się odwracać by wiedzieć kto zjawił się obok. Była siedmioletnią dziewczynką o szczupłej twarzyczce i długich jasnych włosach. W jej oczach tliły się wesołe błyski. Ktoś przyglądający się z boku byłby zdziwiony jak taka mała osóbka, może trzymać tak pewnie w ręku łuk, który był prawie większy od niej. Podobnie do swojego brata podniosła łuk i naciągnęła cięciwę nakładając wcześniej na nią strzałę, która chwilę temu była płomienną różą. Broń w jej rękach zaczęła płonąć jasnym ogniem, ale dziewczynce to nie przeszkadzało. Wręcz przeciwnie, zaczęła się uśmiechać w odpowiedzi na pieszczoty ognia. Zaczynała łowy.
    Nie czekając na żaden znak łowcy wystrzelili swe strzały równocześnie. Przez chwilę leciały prosto pozostawiając za sobą lekko widoczną poświatę. Po krótkiej chwili lotu zaczęły się przemieniać w róże. Jedna z nich leciała otoczona wesołymi iskierkami, płonąc żywym ogniem. Jej siostra pozostawiała za sobą szron i śnieg niczym burza śnieżna. Mimo swej odmienności posiadały jedną wspólną cechę. Zawsze osiągały swój cel. Zawsze.
     - Harry... Harry zbliżają się - Percy wyglądał zza powalonego pnia, a jego oczy rozszerzyły się ze strachu.
- Mam nadzieję, że kłamiesz - powiedział czarodziej, również orientując się w sytuacji. - Jednak nie kłamiesz - dodał gdy zobaczył dwie poświaty mknące przez las.
- Spadamy? - spytał heros. - Na trzy?
- Teraz! - krzyknął Harry i zaczęli wspólnie uciekać.
- Nie wiedziałem, że trzy jest przed jedynką! - zdążył jeszcze wykrzyczeć Percy, równając się z kolegą.
     Biegli niestrudzenie pośród drzew, ale ucieczka nie przynosiła wyczekiwanego rezultatu. Róże leniwie zbliżały się do nich z każdą chwilą. Nie spieszyły się z osiągnięciem celu. Bawiły się tą pogonią tak jak ich właściciele.
- One przenikają przez drzewa! - poskarżył się Percy. - To nie fair!
- To jeszcze nie koniec, Jackson! - krzyknął Harry poganiając go. - Nie zwalniaj kroku!
- Harry... - zaczął Percy, ale głos mu uwiązł w gardle. Czarodziej się odwrócił, by zobaczyć co się stało. Ujrzał przyjaciela, który powoli osuwał się na kolana. W jego klatce piersiowej tkwiła niebieska róża. Kątem oka zdążył zobaczyć jak mknie ku niemu czerwona smuga. Nie zdążył zareagować kiedy ognista róża wbiła się w jego serce. Poczuł gorąco rozchodzące się po całym ciele. W oddali usłyszeli odgłos rogu myśliwskiego. Kolejne niewinne duszyczki dołączyły do kolekcji myśliwych. Łowy zostały zakończone.
     Harry zerwał się z łóżka tak gwałtownie, że zrzucił z niego Ginny, która spała wtulona obok. Zaprotestowała z głośnym jękiem i zapaliła światło.
- Harry! - krzyknęła ze złością. - Co do... Skąd masz różę? - spytała zdziwiona.
Czarodziej przerażony spojrzał na swoje ręce. W prawej dłoni trzymał czerwoną różę, która powoli zaczynała zamieniać się w popiół. Nie docierało do niego jeszcze co się stało.
     W tym samym czasie, na pokładzie Argo II z łóżka zerwał się Percy. Spojrzał nieprzytomnie na Annabeth, która siedziała przy laptopie studiując historię magii. Dziewczyna zwróciła na niego swe zaciekawione spojrzenie. Jej wzrok zatrzymał się na jego dłoniach, gdzie powoli niebieska róża zamieniała się w popiół, podobnie do swej siostry.

Komentarze