- Wchodzi
grzyb do hotelu i się pyta „masz room?” haha, mushroom – grzyb, czaicie HA HA –
Leo śmiał się tak, że aż zaczął płakać.
- Brawo,
nasz osobisty Sherlock Valdez Holmes – odpowiedziała mu Annabeth.
- Ej no co
wy tacy sztywni?
-
Zastanawiamy się, co wyniknie ze spotkania z Harrym Potterem – powiedział spokojnie
Jason.
- I jak
widać nie tylko my – zauważyła Piper, a wszyscy spojrzeli na puste miejsce, na
którym powinien siedzieć Percy.
Percy stał
na pokładzie Argo II i rozmyślał o przepowiedni i o przygodzie, która się z nią
wiązała. Myśl o niej przepełniała go dziwnym, pełnym nadziei niepokojem.
Najwięcej jednak dręczyło go kim jest ów Harry Potter.
- Brakuje
nam Ciebie tam na dole – usłyszał za sobą głos Jasona.
- Musiałem
pomyśleć o tym wszystkim – odparł spokojnie.
- I co
wymyśliłeś?
- Wiesz,
cały czas się zastanawiam – Percy odwrócił się do niego, by spojrzeć mu w oczy –
jaki jest ten cały Potter. Powiedziano nam, że jest on potężnym magiem i mamy
uważać, ale na co?
- Co masz na
myśli?
- Nie wiem
jak to ubrać dobrze w słowa, ale przez słowo „uważać” mamy pilnować się bo nas
zaatakuje? Czy uważa się za kogoś lepszego od innych i będzie gburem? Nie wiem.
- Nie
szkodzi – odparł Jason, a Percy spojrzał się na niego pytająco. – Miałem na myśli,
nie szkodzi, że nie wiesz kim on jest i jak się zachować. My też tego nie wiemy
i się nie dowiemy do pierwszego spotkania.
- Wiesz
chyba mam pewien plan, by go sprawdzić, posłuchaj… - i Percy powiedział
Jasonowi co chce uczynić.
- Jesteś
pewien? Myślisz, że to będzie dobry początek znajomości? – spytał Jason.
- Znasz
mnie. Nic innego mi do głowy nie przychodzi, a inni na Argo nie poprą mojej
decyzji. W tej kwestii mogę tylko liczyć na Ciebie, a dla mnie to jedyny
sposób.
- Dobrze. Jestem
z Tobą i będę Cię wspierał jeżeli sytuacja wymknie się spod kontroli. – Jason tym
zdaniem zakończył rozmowę o planie, tylko im znanym.
- O czym
mamy z nimi rozmawiać? Od razu o misji? Mamy ich zabrać po przybyciu na Argo,
tak po prostu i wyruszyć w nieznane? Nie mam planu. Nie cierpię nie mieć planu!
– poirytowana córka Ateny siedziała nad książką o historii magii z włosami
sterczącymi we wszystkie strony. Gdy tylko ktoś próbował powiedzieć jej, że
jakoś to będzie od razu uciszała taką osobę swoim wzrokiem.
- Będzie
dobrze, uspokój się – Piper próbowała użyć swojej czaromowy na koleżance co
tylko bardziej ją rozzłościło.
- Nie czaruj
mnie Piper! – wskazała na nią oskarżycielsko palcem.
- Wszystko wyjaśni
się na miejscu Annabeth – Hazel odezwała się pierwszy raz od dłuższego czasu.
Do tej pory cicho z Frankiem rozmawiali w kącie.
- Zbliżamy
się – oznajmił Leo wchodząc do pomieszczenia gdzie przesiadywali całe dnie. Za
nim powoli weszli Percy i Jason.
- Mam
zamienić się w orła i wyruszyć na przeszpiegi? – spytał Frank.
-Nie, to
mogłoby o nas źle świadczyć. Lepiej jak pojawimy się tam jak normalni
cywilizowani ludzie – powiedziała Annabeth, a syn Posejdona i Zeusa wymienili
między sobą niepewnie spojrzenia.
-Normalni
cywilizowani ludzie jak to ujęłaś, nie poruszają się chyba wielkim latającym
statkiem – Leo wyszczerzył zęby w uśmiechu.
- Wiesz o co
mi chodzi Leo. Już czas. Wszyscy na pokład! – rozkazała Annabeth mimo, że
formalnie to Percy był przywódcą całej wyprawy.
Wszyscy na
pokładzie liczyli ujrzeć jakiś wypasiony zamek, dom czy coś co zwiastowałoby,
że mieszka w nim potężny czarodziej, a zamiast tego ujrzeli z oddali dziwny
domek, który wyglądał jakby lekki podmuch wiatru miał go zdmuchnąć z powierzchni
ziemi.
- Leo chyba
źle wpisałeś adres na nawigacji – powiedział niepewnie Frank.
- Nieeeee –
Leo odpowiedział przeciągle w między czasie sprawdzając ponownie zapiski od
Chejrona – adres jest dobry.
- Patrzcie! –
wykrzyknęła Piper wskazując na podwórko, gdzie powoli zmierzały cztery postaci.
- Chyba
trafiliśmy – powiedziała niepewnie Annabeth i nagle w niebo wystrzeliła zielona
raca, nie to nie raca to iskry.
- Rozpoznali
nas – mruknął Jason – Leo lądujemy.
- Się robi!
Statek
wylądował w pewnej odległości od Nory, ponieważ Leo obawiał się, że zdmuchną
ten i tak posklejany już budyneczek.
Teraz wszyscy niepewnie tłoczyli się przy zejściu nie wiedząc co począć
dalej, ale ich wątpliwości rozwiał Percy, który zeskoczył z Argo II wprost na
polanę przed domkiem Weasleyów. Był dziwnie spokojny i opanowany jak na niego.
Reszta załogi poszła za nim w ślady. Siedmioro herosów zaczęło iść wolnym
krokiem w stronę czwórki czarodziejów. Gdy znaleźli się w pewnej odległości
wszyscy stanęli, a Percy szedł dalej. Z grupki magów oderwała
się jedna postać, również niespiesznie zmierzając w stronę herosa. Spotkali się
mniej więcej po środku drogi przez chwilę patrząc sobie w oczy i oceniając się
nawzajem. Nastała chwila ciszy. W tej krótkiej chwili Percy zdążył wyszarpnąć z
kieszeni swój długopis, który zamienił się w Orkana i zamachnął się nim na
niczego nieświadomego Harry’ego Pottera.
Ok całkiem fajny blog. Trafiłam tu przez blog HP Kontynuatora. Ciekawa jestem co będzie dalej? Pozdrawiam LKA.
OdpowiedzUsuń