Draco
Chłopak wybiegł z domu i już miał się
deportować, gdy nagle dotarło do niego, że nie ma pojęcia dokąd. Nigdy nie
utrzymywał z Potterem bliskich stosunków, nawet nie miał zamiaru. Teraz jednak,
zaistniała sytuacja zmusiła go do odnowienia niechcianej znajomości. – „Potter, gdzie się ukrywasz?” – Draco
stał tak jeszcze przez chwilę, gdy do głowy wpadł mu pomysł – Hogwart.
McGonagall na pewno będzie wiedziała gdzie ukrywa się pupilek Dumbledore’a.
Deportował się do Hogsmeade i podążył w stronę starej szkoły.
W zamku panowała cisza, uczniowie byli w
swoich dorminatoriach. Było już dawno po kolacji. Draco udał się w kierunku
gabinetu profesor McGonagall, ale zaraz zawrócił. Przypomniał sobie, że teraz
jest dyrektorką. Gdy dotarł do kamiennej chimery zorientował się, że nie zna
hasła. Rozejrzał się na boki jakby miała nadejść pomoc i wtedy zobaczył żółte
oczy wpatrujące się w niego.
- Pani
Norris. – powiedział powoli. – Gdzie masz swojego charłaka?
Jak na
zawołanie zza rogu usłyszał znane mu ryki…
- Uczniowie
nie śpią! Uczniowie kręcą się po… Malfoy! – Filch wskazywał na niego krzywym palcem
z wyszczerzonymi oczami. – Czego tu?
- Zamknij
się charłaku, chce rozmawiać z McGonagall. – chłopak skrzywił się na widok
parszywej mordy Filcha.
- A czego to
pan ode mnie oczekuje, Malfoy? – Draco odwrócił się na pięcie i stanął twarzą w
twarz z dawną nauczycielką.
- Chcę
wiedzieć gdzie znajdę Pottera. – Odpowiedział bez zbędnego wstępu.
- Myślisz,
że po tym wszystkim ktoś powie Ci gdzie jest Potter?
- To jest
ważne kobieto… - zniecierpliwił się.
- Malfoy,
zważaj na swe słowa i opuść teren tego zamku. Nie jesteś tu mile widziany. –
odwróciła się od niego i zaczęła odchodzić w swoim kierunku.
- Pa… pani
profesor McGonagall. To jest bardzo ważne. – Draco zmienił ton co ją
zaskoczyło. – Chodzi o Czarnego Pana.
Dyrektorka
wpatrywała się w niego teraz wyczekująco.
- Co z nim?
– zapytała ostro.
- On…
ojciec… znak…
- Malfoy,
pełnymi zdaniami bym prosiła.
- Mroczny
znak na ramieniu ojca znowu staje się widoczny. – wyrzucił z siebie jednym
tchem.
McGonagall
zaczęła poruszać bezgłośnie ustami, nie wiedziała co odpowiedzieć.
- A więc to
prawda – powiedziała bardziej do siebie.
- Co jest
prawdą kobie… proszę pani? – poprawił się szybko. Zauważył, że profesorka mu
uwierzyła, mimo, że jego stwierdzenie było szokujące.
- Potter opuścił
Hogwart pięć minut temu Malfoy. Jak Ci się uda to złapiesz go jeszcze w
Hogsmeade. – zbliżyła się do niego i wycelowała różdżką w pierś wypalając małą
dziurkę. – Nie wiem Malfoy dlaczego Ci to mówię, ale mam nadzieję, że nie będę
tego żałowała. Jeżeli coś knujesz osobiście Cię zabiję. – po tych słowach
schowała różdżkę i odeszła.
Od bram Hogwartu puścił się biegiem prosto
do Hogsmeade. Jeżeli Potter się deportuje, może nie mieć już okazji z nim
porozmawiać. W pobliżu osady zobaczył ich jak wchodzili do Trzech Mioteł. To
jest jego szansa. Zatrzymał się na chwilę pod gospodą by złapać oddech jak mu
się wydawało. Tak naprawdę próbował zebrać w sobie odwagę na spotkanie twarzą w
twarz. Jak zareaguje Potter? Od razu go zaatakuje czy da mu okazję na
wyjaśnienia. Był z tymi zdrajcami krwi i szlamą Granger. Sam nie miał szans,
żeby się przed nimi obronić.
- Weź się w
garść Malfoy. – powiedział sam do siebie i wszedł do środka.
Rozejrzał się po gospodzie i ujrzał ich w
rogu przy stoliku pod oknem. Zanim zaczął zastanawiać się nad swoją dumą i
opuściły go resztki odwagi podszedł szybkim krokiem.
- Potter.
- Malfoy. –
Harry wstał celując w niego różdżką. – Czego chcesz? – z jego różdżki zaczęło
sypać iskrami, a zgromadzeni goście zaczęli pośpiesznie opuszczać gospodę
tłumacząc się jakimiś sprawami daleko stąd.
- Chce tylko
porozmawiać. – odpowiedział szybko Malfoy. – Tu jest moja różdżka. – sięgnął bardzo
powoli pod szatę i wyjął różdżkę, podając ją chłopakowi. Widział w oczach Pottera
brak zaufania, ale też lekkie zdziwienie. Wyszarpał mu ją z ręki gwałtownym
ruchem, a swoją dalej wskazywał na niego.
- Siadaj. –
warknął. Blondyn dostawił sobie krzesło i usiadł w bezpiecznej odległości od
Harry’ego.
- Słucham,
co jest takie ważne.
- Potter
wolałbym raczej pogadać w cztery oczy…
- Oni
zostają. – przerwał mu. – Jeżeli Ci się nie podoba, to spadaj. - i wyciągnął do niego rękę z jego różdżką.
Chłopak już miał ją zabrać i wyjść, ale się powstrzymał.
- Dobra,
niech Ci będzie. Tylko niech się nie popłaczą po tym co usłyszą.
- Malfoy jak
przyszedłeś tu tylko po to by z nas drwić, to możesz sobie darować i opuścić
ten lokal. – odpowiedziała mu twardo Ginny. Zobaczył w jej oczach determinację.
Pamiętał ją z Hogwartu. Wiedział, że nie da się łatwo zastraszyć.
- Potter,
chciałem Cię ostrzec.
- Ty? Harry’ego?
Niby czemu?- przerwał mu Ron.
- Zamknij
się Weasley i słuchaj. – Draco był już wkurzony nie na żarty. Nie dość, że
musiał płaszczyć się przed Potterem to jeszcze mu przerywali.
- Powiem
tylko raz, więc słuchaj mnie uważnie Potter. Może jestem idiotą, może się
zmieniłem. Tego nie wiesz…
- To, że
jesteś idiotą to wiemy od pierwszego roku. – wtrąciła Hermiona. Draco już miał
jej odpowiedzieć „zamknij się szlamo”, ale ugryzł się w język. Po czymś takim
Potter na pewno by nie chciał gadać.
- Potter,
mroczny znak na ramieniu mojego ojca znów staje się wyraźny. – Widział jak
wymieniają szybko spojrzenia. Stwierdził, że mu nie uwierzyli i już miał
powiedzieć coś więcej.
- Czemu mi
to mówisz?
- Czy Ty Potter
jesteś naprawdę taki głupi? Nie zdziwiło Cię, że on powraca, tylko to, że Ci to
mówię?
- Tak
Malfoy, właśnie w całym tym zamieszaniu, które spowodowałeś swym pojawieniem,
to dziwi mnie najbardziej. – Harry patrzył na niego chłodnym wzrokiem.
- Bo… bo… -
chłopak nie wiedział jak ubrać to w słowa.
- Bo? –
dopytywał Harry.
- Bo
uratowałeś mi życie jasne! Nie mogę tego znieść, że mam wobec Ciebie jakikolwiek
dług Potter! – wykrzyczał Draco. Teraz oddychał ciężko, jakby znowu przebiegł
drogę z Hogwartu do Hogsmeade.
- Chcę, żebyś
wiedział Potter, więc słuchaj. Nie jesteśmy przyjaciółmi, nawet kolegami. Nigdy
nie będziemy, ale możesz liczyć na moją pomoc w walce z nim. Nie chce by powróciły
dawne czasy. Może i świat czarodziejów ma mnie w dupie po tym wszystkim, ale ja
naprawdę chcę żyć w spokoju. Jemu nie można ufać. – Draco wstał i wskazał na
swoją różdżkę. – Chciałbym ją odzyskać Potter. W zamku zostawię namiary na
siebie, gdybyś potrzebował pomocy w walce z Czarnym Panem.
Harry oddał
mu różdżkę. Draco złapał ją i zaczął wychodzić. Łapał już za klamkę od drzwi
gdy usłyszał za plecami…
- Malfoy. – odwrócił
się i zobaczył, że Harry zbliża się do niego z poważną miną. Następne co zrobił
zbiło go całkowicie z tropu. Przypomniała mu się sytuacja z ich spotkania tuż
przed przydzieleniem do domów, tylko w odwróconej roli. Tym razem to Potter
wyciągnął do niego rękę, a Malfoy ją uścisnął.
Komentarze
Prześlij komentarz