Rozdział 6. Pod Trzema Miotłami.

Draco

     Chłopak wybiegł z domu i już miał się deportować, gdy nagle dotarło do niego, że nie ma pojęcia dokąd. Nigdy nie utrzymywał z Potterem bliskich stosunków, nawet nie miał zamiaru. Teraz jednak, zaistniała sytuacja zmusiła go do odnowienia niechcianej znajomości. – „Potter, gdzie się ukrywasz?” – Draco stał tak jeszcze przez chwilę, gdy do głowy wpadł mu pomysł – Hogwart. McGonagall na pewno będzie wiedziała gdzie ukrywa się pupilek Dumbledore’a. Deportował się do Hogsmeade i podążył w stronę starej szkoły.
     W zamku panowała cisza, uczniowie byli w swoich dorminatoriach. Było już dawno po kolacji. Draco udał się w kierunku gabinetu profesor McGonagall, ale zaraz zawrócił. Przypomniał sobie, że teraz jest dyrektorką. Gdy dotarł do kamiennej chimery zorientował się, że nie zna hasła. Rozejrzał się na boki jakby miała nadejść pomoc i wtedy zobaczył żółte oczy wpatrujące się w niego.
- Pani Norris. – powiedział powoli. – Gdzie masz swojego charłaka?
Jak na zawołanie zza rogu usłyszał znane mu ryki…
- Uczniowie nie śpią! Uczniowie kręcą się po… Malfoy! – Filch wskazywał na niego krzywym palcem z wyszczerzonymi oczami. – Czego tu?
- Zamknij się charłaku, chce rozmawiać z McGonagall. – chłopak skrzywił się na widok parszywej mordy Filcha.
- A czego to pan ode mnie oczekuje, Malfoy? – Draco odwrócił się na pięcie i stanął twarzą w twarz z dawną nauczycielką.
- Chcę wiedzieć gdzie znajdę Pottera. – Odpowiedział bez zbędnego wstępu.
- Myślisz, że po tym wszystkim ktoś powie Ci gdzie jest Potter?
- To jest ważne kobieto… - zniecierpliwił się.
- Malfoy, zważaj na swe słowa i opuść teren tego zamku. Nie jesteś tu mile widziany. – odwróciła się od niego i zaczęła odchodzić w swoim kierunku.
- Pa… pani profesor McGonagall. To jest bardzo ważne. – Draco zmienił ton co ją zaskoczyło. – Chodzi o Czarnego Pana.
Dyrektorka wpatrywała się w niego teraz wyczekująco.
- Co z nim? – zapytała ostro.
- On… ojciec… znak…
- Malfoy, pełnymi zdaniami bym prosiła.
- Mroczny znak na ramieniu ojca znowu staje się widoczny. – wyrzucił z siebie jednym tchem.
McGonagall zaczęła poruszać bezgłośnie ustami, nie wiedziała co odpowiedzieć.
- A więc to prawda – powiedziała bardziej do siebie.
- Co jest prawdą kobie… proszę pani? – poprawił się szybko. Zauważył, że profesorka mu uwierzyła, mimo, że jego stwierdzenie było szokujące.
- Potter opuścił Hogwart pięć minut temu Malfoy. Jak Ci się uda to złapiesz go jeszcze w Hogsmeade. – zbliżyła się do niego i wycelowała różdżką w pierś wypalając małą dziurkę. – Nie wiem Malfoy dlaczego Ci to mówię, ale mam nadzieję, że nie będę tego żałowała. Jeżeli coś knujesz osobiście Cię zabiję. – po tych słowach schowała różdżkę i odeszła.
     Od bram Hogwartu puścił się biegiem prosto do Hogsmeade. Jeżeli Potter się deportuje, może nie mieć już okazji z nim porozmawiać. W pobliżu osady zobaczył ich jak wchodzili do Trzech Mioteł. To jest jego szansa. Zatrzymał się na chwilę pod gospodą by złapać oddech jak mu się wydawało. Tak naprawdę próbował zebrać w sobie odwagę na spotkanie twarzą w twarz. Jak zareaguje Potter? Od razu go zaatakuje czy da mu okazję na wyjaśnienia. Był z tymi zdrajcami krwi i szlamą Granger. Sam nie miał szans, żeby się przed nimi obronić.
- Weź się w garść Malfoy. – powiedział sam do siebie i wszedł do środka.
     Rozejrzał się po gospodzie i ujrzał ich w rogu przy stoliku pod oknem. Zanim zaczął zastanawiać się nad swoją dumą i opuściły go resztki odwagi podszedł szybkim krokiem.
- Potter.
- Malfoy. – Harry wstał celując w niego różdżką. – Czego chcesz? – z jego różdżki zaczęło sypać iskrami, a zgromadzeni goście zaczęli pośpiesznie opuszczać gospodę tłumacząc się jakimiś sprawami daleko stąd.
- Chce tylko porozmawiać. – odpowiedział szybko Malfoy. – Tu jest moja różdżka. – sięgnął bardzo powoli pod szatę i wyjął różdżkę, podając ją chłopakowi. Widział w oczach Pottera brak zaufania, ale też lekkie zdziwienie. Wyszarpał mu ją z ręki gwałtownym ruchem, a swoją dalej wskazywał na niego.
- Siadaj. – warknął. Blondyn dostawił sobie krzesło i usiadł w bezpiecznej odległości od Harry’ego.
- Słucham, co jest takie ważne.
- Potter wolałbym raczej pogadać w cztery oczy…
- Oni zostają. – przerwał mu. – Jeżeli Ci się nie podoba, to spadaj. -  i wyciągnął do niego rękę z jego różdżką. Chłopak już miał ją zabrać i wyjść, ale się powstrzymał.
- Dobra, niech Ci będzie. Tylko niech się nie popłaczą po tym co usłyszą.
- Malfoy jak przyszedłeś tu tylko po to by z nas drwić, to możesz sobie darować i opuścić ten lokal. – odpowiedziała mu twardo Ginny. Zobaczył w jej oczach determinację. Pamiętał ją z Hogwartu. Wiedział, że nie da się łatwo zastraszyć.
- Potter, chciałem Cię ostrzec.
- Ty? Harry’ego? Niby czemu?- przerwał mu Ron.
- Zamknij się Weasley i słuchaj. – Draco był już wkurzony nie na żarty. Nie dość, że musiał płaszczyć się przed Potterem to jeszcze mu przerywali.
- Powiem tylko raz, więc słuchaj mnie uważnie Potter. Może jestem idiotą, może się zmieniłem. Tego nie wiesz…
- To, że jesteś idiotą to wiemy od pierwszego roku. – wtrąciła Hermiona. Draco już miał jej odpowiedzieć „zamknij się szlamo”, ale ugryzł się w język. Po czymś takim Potter na pewno by nie chciał gadać.
- Potter, mroczny znak na ramieniu mojego ojca znów staje się wyraźny. – Widział jak wymieniają szybko spojrzenia. Stwierdził, że mu nie uwierzyli i już miał powiedzieć coś więcej.
- Czemu mi to mówisz?
- Czy Ty Potter jesteś naprawdę taki głupi? Nie zdziwiło Cię, że on powraca, tylko to, że Ci to mówię?
- Tak Malfoy, właśnie w całym tym zamieszaniu, które spowodowałeś swym pojawieniem, to dziwi mnie najbardziej. – Harry patrzył na niego chłodnym wzrokiem.
- Bo… bo… - chłopak nie wiedział jak ubrać to w słowa.
- Bo? – dopytywał Harry.
- Bo uratowałeś mi życie jasne! Nie mogę tego znieść, że mam wobec Ciebie jakikolwiek dług Potter! – wykrzyczał Draco. Teraz oddychał ciężko, jakby znowu przebiegł drogę z Hogwartu do Hogsmeade.
- Chcę, żebyś wiedział Potter, więc słuchaj. Nie jesteśmy przyjaciółmi, nawet kolegami. Nigdy nie będziemy, ale możesz liczyć na moją pomoc w walce z nim. Nie chce by powróciły dawne czasy. Może i świat czarodziejów ma mnie w dupie po tym wszystkim, ale ja naprawdę chcę żyć w spokoju. Jemu nie można ufać. – Draco wstał i wskazał na swoją różdżkę. – Chciałbym ją odzyskać Potter. W zamku zostawię namiary na siebie, gdybyś potrzebował pomocy w walce z Czarnym Panem.
Harry oddał mu różdżkę. Draco złapał ją i zaczął wychodzić. Łapał już za klamkę od drzwi gdy usłyszał za plecami…
- Malfoy. – odwrócił się i zobaczył, że Harry zbliża się do niego z poważną miną. Następne co zrobił zbiło go całkowicie z tropu. Przypomniała mu się sytuacja z ich spotkania tuż przed przydzieleniem do domów, tylko w odwróconej roli. Tym razem to Potter wyciągnął do niego rękę, a Malfoy ją uścisnął.

Komentarze