- Horkruksy?
- To tylko
domysły, ale po ostatnich wydarzeniach jestem niemal pewny.
- I dzięki
nim on jest nieśmiertelny?
- Nie
nazwałbym tak tego Zeusie. – Dumbledore wziął głębszy wdech. – Ale dzięki nim
jego dusza nie umrze.
- Nie
rozumiem. – odpowiedział Zeus. – Wytłumacz mi to czarodzieju.
- Tamtej
nocy, gdy Lord Voldemort wszedł do domu Potterów, by zabić Harry’ego sam utracił
swoją moc. Dzięki ofierze Lilly zadziałała bardzo stara magia i zaklęcie uśmiercające
odbiło się w Voldemorta. Stracił wtedy swoją moc, rozpadło się jego ciało, ale
przetrwała dusza.
- A Ty
podejrzewasz dlaczego tak było? – spytał Zeus.
- Tak jak
mówiłem, Voldemort prawdopodobnie stworzył Horkruksy. Na pewno jednego, który
zawładnął duszą Ginny Weasley. – po chwili Dumbledore dodał. – Horkruks ten
został zniszczony przez Harry’ego za pomocą kła bazyliszka.
- Możliwe,
że stworzył ich więcej?
- Pewne
jest, że Voldemort nie umarł. Śmiało mogę stwierdzić, że jest ich więcej. Ile?
Tego nie jestem w stanie powiedzieć.
- Masz
zamiar powiedzieć chłopakowi? – Zeus wpatrywał się z ciekawością w Dumbledore’a.
- Nie.
Jeszcze nie teraz. Jest zbyt młody.
- Wyczuwam
czarodzieju, że nie mówisz mi wszystkiego.
- Wiem, że
na pewno istnieje jeszcze jeden Horkruks, którego Voldemort nie jest świadomy.
- Co masz na
myśli? – Dumbledore wyraźnie wzbudził zainteresowanie w Zeusie.
- Kiedy
zabił rodziców Harry’ego nieświadomie stworzył kolejnego Horkruksa. Cząstka
jego duszy wszczepiła się w jedyną żyjącą osobę w pomieszczeniu. W małego
chłopca, który nie był jeszcze świadomy swojej wielkiej straty.
-
Twierdzisz, że chłopak ten jest kolejnym Horkruksem?
- Tak.
- Czegoś nie
rozumiem czarodzieju. Powiedziałeś, że dzięki nim ten wasz czarnoksiężnik jest
nieśmiertelny. Żeby go zabić trzeba zniszczyć wszystkie Horkruksy. Więc
chłopak, który ma być zbawieniem dla waszego świata, musi w końcu umrzeć?
- Obawiam
się, że tak. – Zeus oparł się ciężko o barierkę przed nim. Teraz na nowo
oceniał stojącego obok czarodzieja. Od początku wydawał mu się postacią
tajemniczą, ale też słabą, ponieważ jak
myślał Zeus nie zdolny jest on do poświęceń w imię dobra. Jednak zmienił
zdanie. Stała przed nim postać okrutna, nie wzruszona nawet myślą o tym, że
chłopak, którego usilnie chroni w końcu umrze.
- Ta cała
ochrona chłopaka jest tylko po to, żeby umarł w odpowiednim momencie? – spytał w
końcu. – W wybranym przez Ciebie?
- Na to
wygląda Zeusie. – teraz spojrzał w oczy pana niebios, a ten nie ujrzał w nich
już dobrotliwych błysków tylko zimno. – Nie mów mi, że jakoś szczególnie Cię to
obchodzi. Słyszałem, że chciałeś zabić Percy’ego za przewinienia których nie
uczynił, a które tylko mógłby według przepowiedni.
-
Przepowiednie mojego świata mają wiele znaczeń czarodzieju. Nie mieszaj ich do
tego.
- Właśnie i
tu jest sedno. Mają wiele znaczeń. Percy może was uratować lub zniszczyć, a Ty
z góry zakładasz to drugie.
- Czemu
bronisz syna Posejdona, kiedy chłopaka z własnej przepowiedni i tak planujesz
zabić? – Zeus odwrócił się plecami do Dumbledore’a.
- W imię
większego dobra. – Zeus usłyszał za swoimi plecami trzask, gdy spojrzał w
miejsce w którym stał Dumbledore, już go tam nie było.
Komentarze
Prześlij komentarz