Rozdział 10. Wspomnienia Albusa Dumbledore'a - w imię większego dobra.



- Horkruksy?
- To tylko domysły, ale po ostatnich wydarzeniach jestem niemal pewny.
- I dzięki nim on jest nieśmiertelny?
- Nie nazwałbym tak tego Zeusie. – Dumbledore wziął głębszy wdech. – Ale dzięki nim jego dusza nie umrze.
- Nie rozumiem. – odpowiedział Zeus. – Wytłumacz mi to czarodzieju.
- Tamtej nocy, gdy Lord Voldemort wszedł do domu Potterów, by zabić Harry’ego sam utracił swoją moc. Dzięki ofierze Lilly zadziałała bardzo stara magia i zaklęcie uśmiercające odbiło się w Voldemorta. Stracił wtedy swoją moc, rozpadło się jego ciało, ale przetrwała dusza.
- A Ty podejrzewasz dlaczego tak było? – spytał Zeus.
- Tak jak mówiłem, Voldemort prawdopodobnie stworzył Horkruksy. Na pewno jednego, który zawładnął duszą Ginny Weasley. – po chwili Dumbledore dodał. – Horkruks ten został zniszczony przez Harry’ego za pomocą kła bazyliszka.
- Możliwe, że stworzył ich więcej?
- Pewne jest, że Voldemort nie umarł. Śmiało mogę stwierdzić, że jest ich więcej. Ile? Tego nie jestem w stanie powiedzieć.
- Masz zamiar powiedzieć chłopakowi? – Zeus wpatrywał się z ciekawością w Dumbledore’a.
- Nie. Jeszcze nie teraz. Jest zbyt młody.
- Wyczuwam czarodzieju, że nie mówisz mi wszystkiego.
- Wiem, że na pewno istnieje jeszcze jeden Horkruks, którego Voldemort nie jest świadomy.
- Co masz na myśli? – Dumbledore wyraźnie wzbudził zainteresowanie w Zeusie.
- Kiedy zabił rodziców Harry’ego nieświadomie stworzył kolejnego Horkruksa. Cząstka jego duszy wszczepiła się w jedyną żyjącą osobę w pomieszczeniu. W małego chłopca, który nie był jeszcze świadomy swojej wielkiej straty.
- Twierdzisz, że chłopak ten jest kolejnym Horkruksem?
- Tak.
- Czegoś nie rozumiem czarodzieju. Powiedziałeś, że dzięki nim ten wasz czarnoksiężnik jest nieśmiertelny. Żeby go zabić trzeba zniszczyć wszystkie Horkruksy. Więc chłopak, który ma być zbawieniem dla waszego świata, musi w końcu umrzeć?
- Obawiam się, że tak. – Zeus oparł się ciężko o barierkę przed nim. Teraz na nowo oceniał stojącego obok czarodzieja. Od początku wydawał mu się postacią tajemniczą, ale też słabą, ponieważ  jak myślał Zeus nie zdolny jest on do poświęceń w imię dobra. Jednak zmienił zdanie. Stała przed nim postać okrutna, nie wzruszona nawet myślą o tym, że chłopak, którego usilnie chroni w końcu umrze.
- Ta cała ochrona chłopaka jest tylko po to, żeby umarł w odpowiednim momencie? – spytał w końcu. – W wybranym przez Ciebie?
- Na to wygląda Zeusie. – teraz spojrzał w oczy pana niebios, a ten nie ujrzał w nich już dobrotliwych błysków tylko zimno. – Nie mów mi, że jakoś szczególnie Cię to obchodzi. Słyszałem, że chciałeś zabić Percy’ego za przewinienia których nie uczynił, a które tylko mógłby według przepowiedni.
- Przepowiednie mojego świata mają wiele znaczeń czarodzieju. Nie mieszaj ich do tego.
- Właśnie i tu jest sedno. Mają wiele znaczeń. Percy może was uratować lub zniszczyć, a Ty z góry zakładasz to drugie.
- Czemu bronisz syna Posejdona, kiedy chłopaka z własnej przepowiedni i tak planujesz zabić? – Zeus odwrócił się plecami do Dumbledore’a.
- W imię większego dobra. – Zeus usłyszał za swoimi plecami trzask, gdy spojrzał w miejsce w którym stał Dumbledore, już go tam nie było.

Komentarze